Wojna palikowa na Kaszubach
W cyklu: Historia (liczba artykułów 70)
[NG: 38] Autor: Andrzej Szutowicz - Drawno (liczba artykułów: 35)
Nazwa opisywanych zmagań jest autorstwa Zbigniewa Talewskiego. Choć dotyczy małego epizodu pod Borowym Młynem z dnia 16 lutego 1920 r. to, znakomicie pasuje do atmosfery zmagań nadgranicznych Gochów o prawo do ojczystej ziemi. Wybuchła gdy zawiodła polityka ,lub inaczej była przedłużeniem polityki. Miała swoich wodzów, padły w niej strzały, były rany, jeńcy, Zapewne dziwna to była wojna, strzałów było kilka i to w powietrze ,było kilku poturbowanych ( to ci ranni ) i kilku wyzwanych od różnych a obóz jeniecki był w karczmie. Lecz najważniejsze w tej wojnie było zwycięstwo. Autentyczne i niepodważalne. Zwycięstwo ludu który jako pierwszy popadł w rozbiorową niewolę i jako ostatni, ponad rok od odzyskania niepodległości doczekał się POLSKI. Niestety za te zwycięstwo przyszło zapłacić krwawą ofiarę w zemście jaką zgotowali Niemcy jej uczestnikom po 1939 r.
Teren operacyjny
Gochy, to region zamieszkały przez autochtonicznych Pomorzan - Kaszubów. Nazwa „Gochy” pochodzi od kaszubskiego słowa „goszec” co znaczy kaszubić. Region leży na dawnych obszarach historycznego powiatu człuchowskiego. Utracony został przez Polskę na rzecz Prus w wyniku pierwszego zaboru w 1772 r. Graniczy na zachodzie z ziemią miastecką, na południu z północnymi krańcami dzisiejszego powiatu chojnickiego, na wschodzie z Zaborami i na północy z Pojezierzem Bytowskim. Gochy utożsamiane są z dawną, odnotowaną już w XIII w. parafią Borzyszkowy. W 1904 r wg Rocznika Diecezji Chełmińskiej, w jej skład wchodziło 27 miejscowości w których zamieszkiwało 6286 „dusz” W XX wieku z parafii Borzyszkowy wyodrębniły się cztery nowe parafie ( Borowy Młyn, Brzeźno Szlacheckie, Lipnica, Zapceń )
Z Gochów wywodzi się wiele kaszubskich rodów szlachty zaściankowej. Główne miejscowości regionu to: Brzeźno Szlacheckie, Borzyszkowy, Borowy Młyn Lipnica .Gochy oparły się germanizacji. np wg danych z 1892 r. na terenie Gochów zdecydowanie przeważała ludność kaszubska i tak w Borowym Młynie z dwoma przysiółkami na 1264 mieszkańców było 1107 Kaszubów, w Borzyszkowach 404/380, Brzeźnie Szlacheckim 1434/1067,Gliśnie 322/290, Kiedrowicach 538/511 w Łąkie 848/605, Prądzonie 506/437, Mielnie z okolicą 679/633, Osusznicy 296/250, Natomiast Wojsk na 295 mieszkańców miał 285 Kaszubów, Zapceń 275/257 a Luboń był w 100% kaszubski 138/138.
Sytuacja polityczna
Wojna światowa została definitywnie przez Niemców przegrana. Odrodzona w listopadzie 1918 roku Polska kształtowała swe granice. Wielkopolska zbrojnie pozbyła się niemieckiego zwierzchnictwa. Na Śląsku zduszone zostało powstanie. Armie polskie zmagały się na wschodzie z bolszewickim zagrożeniem. Gochy pozostawały niemieckie. Już na przełomie 1918/1919 roku podjęto konspiracyjnie przygotowania do przejęcia Pomorza przez Polskę. Rozpatrywano nawet możliwość wzniecenia powstania .Na mocy ustaleń Polskiego Sejmu Dzielnicowego ( obradował 3 – 5 .12.1918 r. w Poznaniu ) 13 grudnia 1918 r. rozpoczął pracę Podkomisariat ( wielkopolskiej ) Naczelnej Rady Ludowej w Gdańsku ( Stefan Łaszewski) który stosunkowo szybko zmuszony był zakonspirować się. Spontanicznie powstawały wiejskie, miejskie i powiatowe Rady Ludowe. Na Gochach działała Rada Ludowa powiatu człuchowskiego. Po podpisaniu traktatu wersalskiego ( 28 czerwca 1919 r.) od połowy 1919 roku działała Międzynarodowa Komisja Graniczna w Poznaniu. W jej składzie działała podkomisja do spraw Prus Zachodnich kierowana przez Wiktora Kulerskiego (z-ca Aleksander Majkowski). Jej zadaniem było wytyczenie granicy państwowej na Pomorzu. Miała ona prawo stosowania 6 km korekty od wytyczonej już linii granicznej.
Walka polityczna Gochów
1 XII 1918 r. w Brzeźnie Szlacheckim odbył się wiec dwóch parafii Brzeźna i Borowego Młyna Byli na nim obecni ks. Władysław Rygielski proboszcz z Brzeźna i ks. Bernard Gończ proboszcz z Borowego Młyna a także ks. Feliks Nikielski wikariusz z Borzyszków oraz miejscowy nauczyciel Rompa . Powołano Radę Ludową i wybrano delegata na Sejm Dzielnicowy do Poznania. Delegatem tym został Augustyn Lew –Kiedrowski z Brzeźna. Wznoszono okrzyki „Niech żyje zjednoczona i niepodległa Polska” , a ksiądz Rygielski tłumaczył znaczenie 13 punktu Wilsona i obnażał kłamstwo Niemców , „że Kaszubi nie są Polakami”. Potem w Brzeźnie zorganizowano oddział zbrojny który nawet rozbroił miejscowy Grenzschutz. Odzew niemiecki był natychmiastowy przysłano większe siły i wyparto polskich bojowników. Rada Ludowa działała w Borowym Młynie, w strukturach jej działali ks. B. Gończ, Jan Skiba, Franciszek Rudnik, Marcin Fryda, Franciszek Ryngwelski, Anna Rudnik, Krauze i Gliszczyński. Wiosną 1919 roku gazety podały jak ma wyglądać granica między Polską a Niemcami. Była ona bardzo niekorzystna dla Gochów gdyż cały powiat człuchowski miał być przyznany Niemcom. Postanowiono działać. Rada wyznaczyła swoich przedstawicieli, mieszkańców Upiłki Józefa Spiczak Brzezińskiego i Jakuba Trzecińskiego, którzy nawiązali kontakt z przedstawicielem Podkomisariatu Rady Ludowej w Gdańsku dr Józefem Wybickim. Zgodnie z zaleceniami dr Wybickiego zebrano w formie dokumentu postulaty argumentujące prawa Polski do Gochów, w czym dużej pomocy udzielili Jakub Zieliński z Upilki i ks. Bernard Gończ. Proboszcz z Borowego Młyna. Ostatecznie dokumentowi nadano formę deklaracji przyłączenia Gochów do Polski i poprzez dr Wybickiego trafił do Paryża. Postulaty zostały uwzględnione. W przeciwieństwie do wcześniejszych ustaleń wprowadzono zmiany przyznające Gochy Polsce. Określono ,że granica miała biec miedzy Kiełpinem a Starą Brdą, Pietrzykowem a Brzeźnem. Wskazano, że Kiełpin i Brzeźno miały przypaść Polsce. 01.08.1919 r. na mocy ustawy utworzone zostało woj. pomorskie, w skład którego wchodził nowy Powiat Chojnicki.
Sojusznik - Konarzyny
Stosunek narodowościowy w rejonie Konarzyn przedstawiał się wg danych z 1892 r. następująco; Konarzyny na 890 mieszkańców zamieszkiwało 602 Kaszubów, Ciecholewy na 238 miały 104 Kaszubów, Zielona Chocina 308/301, Żychce 542/359
W lipcu 1906 proboszczem w Konarzynach został ks. Alfons Wacław Schulz. Od początku zaangażował się w działalność patriotyczno-społeczną, m.in. był członkiem Towarzystwa Naukowego w Toruniu oraz Stowarzyszenia "Straż". W Konarzynach kierował kółkiem rolniczym, był również prezesem Towarzystwa Czytelni Ludowych w powiecie człuchowskim. W grudniu 1918 został wybrany delegatem na Sejm Dzielnicowy do Poznania, w tym samym miesiącu został przewodniczącym Rady Ludowej na powiat człuchowski z siedzibą w Konarzynach. Aby zneutralizować tak aktywnego księdza Niemcy uwięzili go w Człuchowie. Przebywał w areszcie przez dwa miesiące. W jego sprawie interweniowały liczne organizacje.
Na skutek niepomyślnych wieści o przyszłej granicy w Konarzynach podjęto podobne jak w Borowym Młynie działania. Wniosek z Konarzyn także znalazł się w Paryżu i postulaty mieszkańców zostały rozpatrzone, część parafii Konarzyny została przydzielona Polsce i weszła w skład Powiatu Chojnice. W procesie kształtowania granicy brał czynny udział ks. Schulz. był nawet członkiem Komisji Granicznej. Po wejściu do Konarzyn Wojska Polskiego okazało się, że problemy graniczne nadal wzbudzają wiele nieporozumień.
Sytuacja wojskowa
Traktat podpisany w Wersalu 28 czerwca 1919 r. przyznał Polsce dawne Prusy Zachodnie, część Prus Królewskich i 140 km pas wybrzeża oraz niewielkie wpływy w utworzonym Wolnym Mieście Gdańsku. 25 listopada 1919 r. podpisano z Niemcami porozumienie które obejmowało etapowy harmonogram przejęcia Pomorza przez Polskę. Zadanie to powierzono Frontowi Pomorskiemu którego dowódcą został gen. Józef Haller. Przejmowanie pomorskich terenów traktatowych rozpoczęto 17 stycznia 1920 r tj. siedem dni po ratyfikacji traktatu wersalskiego przez Niemcy. 21 stycznia gen. Józef Haller wydał odezwę do mieszkańców Pomorza w której obwieścił „Po blisko 150 latach niewoli nadeszła chwila wyzwolenia - wkraczające Wojsko Polskie dokonuje przyłączenia tych ziem do państwa polskiego. Jako wódz armii, której przypadło w udziale szczęście dokonania tego uroczystego i historycznego aktu, witam was przepełnionym radością sercem" , oddał także „hołd mieszkańcom tej ziemi za ich niezłomność, hart ducha, wielkie cnoty obywatelskie, wytrwałość w twardej narodowej służbie”.
W składzie Frontu Pomorskiego były jednostki sformowane we Francji które nie tak dawno przybyły do kraju. Ze względu na błękitne mundury zwano ich „Błękitną Armią’ lub od imienia twórcy Hallerczykami. Widać los chciał by od 1772 r czekały Gochy na te mundury.31 stycznia 1920 r. ok. godziny 13- tej na Rynek w Chojnicach wkroczył 59 Pułk Piechoty Wielkopolskiej z płk Wrzalińskim na czele.
Wolność
2 lutego 1920 roku bawiono się na Gochach. Tego dnia w karczmach w dwóch sąsiednich miejscowościach, Borowym Młynie i Wierzchocinie zorganizowano ludowe zabawy taneczne. Nie było w tym nic dziwnego, gdyż był karnawał. W Upiłce nie było karczmy. Miłośnicy potańcówek poszli do sąsiednich wsi. Lecz tych co zostali, los wynagrodził. Tego dnia do Upiłki weszła Polska. W godzinach popołudniowych zauważono idący z kierunku chojnickiego zwarty pododdział żołnierzy. Nie było aż tak ciemno więc od razu rzucił się w oczy błękitny kolor ich mundurów. Raczej nie byli to Niemcy. Nie pasował kierunek skąd Ci żołnierze nadchodzili. Zresztą niemiecki pododdział Grenzschutzu stacjonował w m. Wierzchocina. Wyszli mieszkańcy Upiłki zobaczyć co to za goście wchodzą do wsi. I zapanowała radość na błękitnych rogatych czapkach bieliły się orzełki. Zaczęły się powitania, które trwałyby dłużej, gdyby nie dowódca pododdziału. Niestety trzeba było maszerować dalej. Zapadał wieczór, w Borowym Młynie w karczmie zabawa rozkręciła się na dobre. Jeden z biesiadników wyszedł zaczerpnąć świeżego powietrza. Wtem zauważył maszerujący oddział wojska, zdziwiły go nieznane w kroju mundury. Wpadł z powrotem podekscytowany do karczmy i niemal krzycząc zawołał „we wsi jest wojsko, Polskie Wojsko. W błękitnych mundurach. Hallerczycy od Hallera.!”
Radość była wielka. Wszyscy zdawali sobie sprawę, że po raz pierwszy od ponad stu lat. zawitało tu Wojsko Polskie i to jak sądzono zawitało na dobre. Tak zabawa w karczmie Rudników przerodziła się w uroczyste powitanie Polski, które stało się swoistą manifestacją patriotyczną. Przyglądano się sobie z dużym zainteresowaniem okazując sobie wzajemną sympatię. Hallerczycy wysłuchiwali się w twardo brzmiącą mowę ludzi żyjących od 1772 r. w zaborze pruskim. Borowianie ciesząc się widokiem jedenastu żołnierzy w polskich mundurach zaczęli pytać o granicę. Gdzie ona przebiegnie?
Z drugiej strony ten podniosły nastrój psuły nadchodzące obawy. Jak zachowają się Niemcy, gdy dowiedzą się, że w Borowym Młynie jest Wojsko Polskie. Wiedziano, że stacjonujący nieopodal Grenzschutz jest po to aby nie dopuścić do ruchów powstańczych wśród miejscowej ludności. Oficjalnie mówią, że zadaniem ich jest pilnowanie ładu i porządku, ale pod tym hasłem można dokonać wiele. Krótka narada i decyzja marszu do Wierzchociny zapadła. Dowódca zdawał sobie sprawę, że jest liczebnie słabszy od Niemców jednak miał za sobą argument zaskoczenia no i wsparcie miejscowych ochotników. W nocnej ciszy Polacy prowadzeni przez Pawła Trzecińskiego z Upiłki podeszli pod Wierzchocine gdzie w miejscowej karczmie Hapki bawili się także niemieccy stróże granicznego porządku. Wtargnięcie Hallerczyków wspartych Borowianami zaskoczyło ich. A interwencyjny oddział rozrósł się o będących już w dobrych humorach miejscowych ochotników. Niemcy nie widzieli sensu walki złożyli broń. Wierzchocina było wolna. Wziętych do niewoli żołnierzy Grenzschutzu umieszczono w karczmie, którą zamieniono na „jeniecki lager”. Po wystawieniu posterunków, żołnierze udali się na spoczynek. Pojedyncze kwatery zajęli w Borowym Młynie i w Upiłce. „Stalag- karczma Wierzchocina” funkcjonował trzy dni. Przyszły rozkazy nakazujące nie tylko wypuścić „jeńców”, ale także oddać im broń. Polacy mieli wycofać się ze wsi. Okazało się, że Wierzchocina miała pozostać po niemieckiej stronie. Wyzwolona niedawno wieś ponownie znalazła się w rękach Grenzschutzu. Zapanowała atmosfera niepewności.
Lotem błyskawicy rozniosła się także wiadomość, że po stronie niemieckiej miała pozostać nie tylko Wierzchocina ale i Brzozowo, połowa Upiłki, Pietrzykowo i Kiełpin. Ponadto w niemieckich rękach miały być leżące na zachód od Upiłki znaczne obszary państwowych i prywatnych lasów i łąk (Rosochy), które od dawien dawna były dla miejscowych pastwiskami, zapewniały siano dla większości wsi na Gochach. Wzburzenie było ogromne, pojawiła się gorycz, rozpacz i nieufność. W 1919 roku prasa poinformowała, że po rozpatrzeniu petycji wysłanych do Wersalu, postanowiono dokonać istotnych korekt w przebiegu granicy w północnych rejonach powiatu człuchowskiego, na Gochach które miały przypaść Polsce granica państwa miała przebiegać wzdłuż jezior: Gwiazdy i Gwieździniec. A tu okazuje się, że mają być zmiany.
10 lutego 1920 r. w rozkazie nr 12 gen. Haller zwrócił się do swoich żołnierzy : "Idziemy nad polskie morze – idziemy w kraj odwiecznie polski, wielokrotnie wydzierany nam przez wrogą siłę niemiecką. Ale tęższą i większą jest moc polska – moc polskiego oręża i polskiego ducha.(...)Wraca do Polski ziemia polska, ziemia zroszona krwią męczeńską polskiego biskupa św. Wojciecha, gdzie niegdyś tylu znakomitych rodaków działało, gdzie żył i pracował człowiek, 'co wstrzymał słońce, ruszył ziemię – polskie go wydało plemię (...), skąd w czasach upadku wyszło tyle obrońców swobody narodu(...) Niech żyje zjednoczona nasza Polska!".
12 lutego pojawiły się plakaty informujące, że 16 lutego w takim a takim miejscu przy Jeziorze Gwiazda odbędzie się spotkanie pełnomocników stron, polskiej i niemieckiej w celu wytyczenia linii granicznej. Ksiądz Bernard Gończ wezwał z ambony w kościele w Borowym Młynie do powszechnego uczestnictwa w tym spotkaniu.
Walna bitwa 16 luty 1920 Jezioro Gwiazda
W Borowym Młynie zebrało się bardzo dużo ludzi i udali się nad jezioro ( niektórzy twierdza, że zorganizowano ich w procesję z kościelnymi sztandarami.) Na szosie Pietrzykowo-Upiłka stały już dwa niemieckie samochody załadowane kołkami granicznymi. Był też siedzący na koniu niemiecki oficer i kilku podległych mu żołnierzy. 100 m od wyznaczonego miejsca stanęli przybyli z Borowego Kaszubi . Tłum się powiększał Wszyscy czekali na polskich żołnierzy. W pewnej chwili oficer niemiecki podjechał konno do tłumu. Zaszumiało, raz po raz zaczęły padać różne obraźliwe epitety z których Hund ( pies) był najdelikatniejszy. W końcu przybyli Polacy. Po wojskowym powitaniu i kilku technicznych zdaniach, polski oficer dał znać by przybył przedstawiciel ludności. Wówczas wystąpił ks. Gończ ( był już w ścisłym kontakcie ze starostą chojnickim St. Sikorskim). Rzeczowo przedstawił kaszubskie racje. Niestety nie przekonał, oficer niemiecki stwierdził, że granicę wytyczy zgodnie z mapą. Ksiądz nie ustępował. Jednocześnie tłum zbliżył się do pertraktujących. Widząc niemieckie nieprzejednanie, Jakub Trzeciński krzyknął ;” Granica jest pod Białym Borem, Tu je święto ziemia polsko” Polski oficer przyznał, że linia jest wyznaczona i trzeba ją wytyczyć tak jak odgórnie postanowiono. Gdy szemrzący tłum podszedł zbyt blisko. Oficer ten krzyknął „Cofnąć się na sto metrów”. Tłum nie zareagował. Padły polskie komendy a za nimi polscy żołnierze oddali dwa strzały w powietrze. Jakaż nieopisana trwoga, jakiż żal przeszedł przez setki zgromadzonych serc. Niejeden pomyślał „Oto w 1772 oddali nas bez strzału a teraz jak nie mogą odzyskać tego co wówczas stracili ( stara granica była pod Białym Borem ) kulami nas straszą.” Zareagował ks. Gończ uspokoił żołnierzy i zwracając się do tłumu poprosił by odeszli na nakazaną odległość. Ludność odeszła na ok 60 m. Lecz z negocjacji nie zrezygnowano. Aby dalsze rozmowy odbyły się przy świadkach wybrano sześcioosobową delegację. Jej przewodniczącym został Józef Spiczak Brzeziński, bezręki inwalida który rękę stracił w niemieckiej armii 12 października 1919 r. podczas wycofywania się z dawnej linii z frontu. Brzeziński tłumaczył polskiemu oficerowi, że po drugiej stronie wyznaczonej granicy „leży większa cześć naszych pól i łąk prawie wszystkie lasy prywatne jak i państwowe które dla niejednej miejscowej rodziny stanowią jedyne źródło utrzymania”. Prosił Polaka o przesunięcie granicy dalej na zachód, albo o przerwanie jej tyczenia, by dać miejscowym czas na zwrócenie się do władz zwierzchnich. I ...nie przekonał ! Polski oficer powiedział , że ma rozkaz i go wykona . Wkurzony Brzeziński odrzekł „Ja też w 1914 roku otrzymałem rozkaz od cesarza Wilhelma zajęcia Paryża i do tej pory go nie wykonałem”. Oficer zagroził użyciem siły ale jego żołnierze już nie byli do tego skorzy. Tymczasem zniecierpliwieni Niemcy, nie czekając na wyniki rozmów, rozpoczęli wbijanie palików. Reakcja ludzi była natychmiastowa. Gromadnie zaczęto wyciągać i odrzucać kołki. Poturbowano paru niemieckich żołnierzy. Inni mówią, że tylko jednego. Determinacja Kaszubów oraz ich przewaga liczebna a także postawa polskich szeregowców wpłynęła na to, że nie zdecydowano się na próbę użycia broni. W tym czasie ruszył „drugi front”, „sojusznicze” Konarzyny również czynnie stanęły w obronie swoich podobnych racji. Ponieważ były bliżej władzy postanowiono przerwać wyznaczanie pasa granicznego. Pośpiesznie pchnięto łącznika do Borowego Młyna. Ten niczym maratończyk przyniósł wieść która objawiło zwycięstwo. Oficer polski zmiękł. Ponoć nawet obiecał zawieźć delegację Borowian do Międzynarodowej Komisji Granicznej w Toruniu. Późnym wieczorem wyjechał ze wsi. Słowa nie dotrzymał. Opaczność okazała się dla niego litościwa, historia nie zapamiętała jego nazwiska.
Gdy milkną działa mówią politycy
Delegacja pojechała do Starosty Chojnickiego. Był nim ziemianin inż. budowy mostów Stanisław Sikorski. Formalnie komisarycznym starostą został 31 stycznia 1920 roku.
Zaopatrzona przez starostę w stosowne dokumenty delegacja udała się do kierowanej przez generała Duponta Międzynarodowej Komisji Granicznej w Toruniu . Tam sprawą granicy zajął się Wiktor Kulerski. W wyniku tych działań w marcu 1920 roku na Gochy przybyła międzynarodowa komisja która uznała żądania Kaszubów za słuszne. W rejonie Borowego Młyna do Polski przyłączono wsie Wierzchocina, Brzozowo i trzy leśnictwa tj Stary Most, Kobylegóry i Wieczywno natomiast w rejonie Konarzyn - Żychce, Ciecholewy oraz połacie lasów po zachodniej i wschodniej stronie szosy Chojnie - Bytów. Konarzyny znalazły się na rubieżach Polski, tuż obok granicy z Niemcami. Lecz droga z Konarzyn do Chojnic biegła na odcinku 5 km przez terytorium Niemiec. Ostatecznie granica polsko-niemiecka została "odepchnięta" o ponad 10 kilometrów na zachód.
Wodzowie
Ks. Bernard Gończ. Urodził się 7 XII 1877 r. w Kościerzynie, w rodzinie Józefa i Marianny z Jakubeckich. Ojciec był murarzem potem kupcem. Przyszły ksiądz uczył się w progimnazjum w Kościerzynie (1890 – 98) i w gimnazjum chełmińskim jako stypendysta TPN (od 1895 r.). Chciał zostać księdzem i uważał, że język polski będzie mu potrzebny, dlatego w 1898 r. wstąpił do organizacji filomackiej, aby się go lepiej nauczyć. Następnie wstąpił do Seminarium Duchownego w Pelplinie. Święcenia kapłańskie otrzymał 9 IV 1905 r. Posługę kapłańską sprawował w Debrznie, Łęgu, Radawnicy, Gdańsku (kościół św. Wojciecha i Nowy Port).Był pierwszym duszpasterzem nowej parafii w Borowym Młynie (od 9 XII 1913 r.) . Odniósł również znaczny sukces w ustaleniu zachodnich granic Polski. W styczniu 1919 r. wysłał delegację parafian do Gdańska, by przez redaktora Franciszka Kwiatkowskiego i majora Jamesa Webba sprawy dotarły na stół wersalski. Po „wojnie palikowej” w której był niekwestionowanym przywódcą Borowian , został od 10 XI 1920 r mianowany proboszczem w Luzinie. 6 IV 1940 r. został aresztowany, więziony był w Wejherowie, obozie koncentracyjnym Stutthof i od 10 IV 1940 r. w Sachsenhausen. Tu otrzymał numer obozowy 21360. Zakwalifikowano go jako więźnia polskiego. Umieszczono w baraku 59. Zmarł 11 lipca 1940 r. o godzinie 8.15 w tymże obozie. (www.borowymlyn.parafia.info.pl)
Augustyn Lew-Kiedrowski - ur. 14 sierpnia 1873 roku w Brzeźnie Szlacheckim. Aktywny działacz społeczny powiatu człuchowskiego. Był członkiem Polskiej Rady Ludowej i przez kilka lat prezesem Towarzystwa Ludowego. Inicjatorem życia kulturalnego na terenie Gochów. W latach 1916-1919 należał do organizatorów walki o przyłączenie Gochów do Polski. W niepodległej był wójtem gminy w Brzeźnie Szlacheckim i członkiem sejmiku powiatowego w Chojnicach.24 października 1939 roku został aresztowany i wkrótce zamordowany przez Niemców (www.zkp.gochy.pl)
Ks.Władysław Rygielski. Ur. 17 XII 1878 roku w Malankowie w rolniczej rodzinie rolnika Walentego Rygielskiego i Marianny Sprenglewskiej. Uczył się w Collegium Marianum w Pelplinie (l 893-1896) i gimnazjum chełmińskim, gdzie w latach 1896-1901 był w tajnej organizacji filomackiej. Sądzono Go w głośnym procesie filomatów w Toruniu w 1901 roku. Po maturze, rok studiował na Uniwersytecie we Wrocławiu, następnie w Seminarium Duchownym w Pelplinie. Święcenia kapłańskie otrzymał 25 III 1906 roku. Posługę pełnił w Czarnowie, Dobrczu, Leśnie (1910), Brusach (1909-1911), Nowej Cerkwi, Starogardzie, Nieżywięciu, Rumianie. W latach 1915-1924 duszpasterzował w Brzeźnie Szlacheckim gdzie zainicjował walkę o granicę. 11 IX 1924 roku objął parafię w Górznie. Był w latach 1907-1921 członkiem Towarzystwa Naukowego w Toruniu. Zmarł 6 XII 1942 roku w Brodnicy. (www.calimero.aplus.pl)
Ks.Alfons Wacław Schulz (ur. 5.03. 1872 w Tymawie, powiat Kwidzyn, zm. 25.06. 1940 w Sztutowie) działacz narodowy na Pomorzu, senator II RP. Był synem Jakuba (rolnika) i Marii z Binerowskich. Po studiach w seminarium duchownym w Pelplinie 27 marca 1898 przyjął święcenia kapłańskie Był wikariuszem w kilku parafiach (m.in. w Oliwie, Starych Szkotach w Gdańsku, Chełmnie, Kartuzach, Wejherowie. Przyczynił się do pozostawienia w granicach Polski kilku wiosek (m.in. Konarzyn).Był dziekanem dekanatu chojnickiego We wrześniu 1931 został przeniesiony na probostwo w Subkowach kołoTczewa. W latach 1930-1935 był senatorem RP z ramienia BBWR. 9 września 1939 został aresztowany przez Niemców; wkrótce zwolniony i ponownie aresztowany, trafił do obozu koncentracyjnego w Stutthofie (nr obozowy 1021), gdzie został zamordowany (utopiony w wannie).