Kulig. Agent, czy człowiek, który się zagubił ?
W szpiegowskiej historii związanej ze strażnikiem Straży Granicznej Lewandowskim przewija się postać tajemniczego byłego komisarza Straży Celnej o nazwisku Kulig. Lewandowski, jak wiadomo, przyjechał do Bytowa i Ugoszczy zebrać informacje odnośnie strzelnic i magazynów broni miejscowych organizacji paramilitarnych, niestety wpadł i razem z nim zatrzymano wszystkich, z którymi się spotkał, a byli to czołowi działacze polscy rejonu bytowskiego. Winę za to przypisano Kuligowi, który miał zainspirować całą akcję i posłużyć się w jej przeprowadzeniu Lewandowskim razem z dwoma innymi mieszkańcami Ugoszczy ( przedstawionych jako R-k i J-k ) . Przy okazji wszystkim przyczepiono łatkę współpracowników niemieckiej policji. Stąd dość długo obwiniano Kuliga za ówczesne aresztowania. Czas jednak zweryfikował ten pogląd, okazało się, że cała sprawa była wynikiem nieostrożności samego strażnika Lewandowskiego. Ze wszystkich zatrzymanych jedynie on został skazany, co raczej wyklucza kierowany w stosunku do niego zarzut współpracy z władzami niemieckimi i z Kuligiem. Ponadto nie Kulig go obciążył, lecz zrobić to miał aresztowany 25.02.1929 niejaki C…la z Rekowa. Natomiast od tej afery postać byłego komisarza przez kilka lat nie pozwalała spokojnie spać jego dawnym granicznym przełożonym.
Mapa okolic posterunku Wygoda
Uciekinier
06.12.1928 do Inspektoratu Straży Granicznej zameldowano, iż gospodarz Borzyszkowski z Jabłuszka opowiadał, że w piątek 30.11.1928 schwytano w lesie przy granicy po niemieckiej stronie polskiego komisarza Straży Celnej. Tak rozpoczęła się jedna z afer, której główna akcja działa się na terenie Bytowa i okolic. Zatrzymany przez Niemców jeszcze domniemany komisarz był w ubraniu cywilnym, nim został odtransportowany do Bytowa, przetrzymywano go w stacyjnej budzie na wagę, gdzie spędził noc z piątku na sobotę tj. 30. 11./01.12.1928. Miejscowi Niemcy nazwali go „Der polnische Schpion”. Przez dwa dni był niewątpliwą atrakcją wsi. Początkowo polskie służby graniczne, do których ta wiadomość dotarła, sądziły, że owym zatrzymanym jest były komisarz Straży Celnej Łuczak. Jednak dość szybko zorientowano się, że sprawa dotyczy innego zwolnionego, tj. komisarza SC Franciszka Kuliga.
Komisarz Franciszek Kulig
Franciszek Kulig urodził się 09.12.1894 w m.Tarników pow. Żywiec. Jak odnotowano w rysopisie z 1929 – był szczupły, miał twarz pociągłą gładko goloną, oczy piwne i śniadą cerę. Ukończył 6 klas Gimnazjum św. Jacka w Krakowie oraz cztery lata Kursu Przemysłowo-Handlowego. Należał do ludzi odważnych i stanowczych. W Straży Celnej był oficerem wywiadu, następnie przeniesiony został na stanowisko kierownika Komisariatu Linia. W okresie służby w wywiadzie często przyjeżdżał do Komisariatu Libusz, gdzie wspólnie z tamtejszym kierownikiem Janem Ordyńcem prowadzili akcje wywiadowcze, a nawet razem inwigilowali kierownika Inspektoratu Nr 6 insp. Kwiatkowskiego, który jakoby miał Kuliga sekować. Znajomość ta trwała także po wspomnianym przeniesieniu Kuliga do m. Linia. Obaj oficerowie korespondowali ze sobą, a także wypożyczali sobie wzajemnie aparat fotograficzny w celu dokumentowania scen z życia podległych komisariatów. Kulig prowadził dosyć aktywny styl życia, co wiązało się z kłopotami finansowymi, z którymi nie potrafił sobie poradzić. Pożyczał pieniądze także od szeregowych strażników. Był koniarzem, właścicielem dwóch koni, których utrzymanie poważnie obciążało jego kieszeń. Miał narzeczoną w Piotrkowie Trybunalskim. Karierę w służbie granicznej przerwało mu zwolnienie ze służby z dn. 16.11.1928 ( na podstawie art.119 ustawy o państwowej służbie cywilnej ), które wynikało z braku propozycji na objęcie stanowiska w nowo powstającej Straży Granicznej. Gdy się o tym dowiedział, podjął zamiar udania się z odwołaniem do Warszawy. Na ten cel znów pożyczył pieniądze. Okazało się, że decyzja o odwołaniu była nieodwracalna, ponoć wówczas postanowił odebrać sobie życie.
Ucieczka Kuliga
Nie zrobił tego, lecz przeszedł granicę z Niemcami. O tym wyczynie zaczęło być głośno, wyszły sprawy, które świadczyły o pewnym bałaganie i o nieprawidłowym jego rozliczeniu. Okazało się że w dokumentach komisariatu brakowało odpisu „Instrukcji służby informacyjnej”( dotyczyła spraw wywiadowczych). Odpis ten w ogóle tam nie powinien się znajdować, ale najprawdopodobniej Kulig zabrał go ze sobą, gdy odchodził z funkcji oficera wywiadu do Komisariatu Linia. Podejrzewano, że został on w mieszkaniu, które wynajmował mu Franciszek Milewczyk, lecz ten zajął całe mienie komisarza i chcących przejrzeć je strażnikom odmówił ich udostępnienia, żądając uregulowania zadłużenia, jakie wobec niego miał Kulig. Drugi problem, jaki się pojawił, dotyczył broni, której były komisarz nie zdał, a zatrzymał przy sobie; był to Browning z kaburą z 15-ma nabojami.
Starania o jej zabranie podjęto jeszcze przed jego przejściem do Niemiec. Sugerując się tym, że Kulig może przebywać w Komisariacie Lipusz, nakazano 22.11.1928 przodownikowi Władysławowi Szlachetka, by udał się do komisarza Odyńca i sprawdził, czy Kulig tam jest, jeśli tak, to przodownik miał przekazać Odyńcowi, by Kuliga aresztował i doprowadził do siedziby Inspektoratu w Kościerzynie. Szlachetka zadanie wykonał częściowo, gdyż Kuliga nie zastał. Nazajutrz spotkał go idącego w kierunku Lipusza przy cmentarzu za Kościerzyną, lecz go nie zatrzymał. Następnie na skrzyżowaniu Nakło ( Nakla) – Bytów, Wygoda – Skwierawy spotkał Kuliga strażnik Jan Brudniewicz z Posterunku Lipusz, obaj wdali się w pogawędkę i do zatrzymania także nie doszło. Takie postępowanie strażników wywołało zdziwienie przełożonych, którzy za to mieli pretensje do kierownika komisariatu. Odyniec broniąc się, twierdził, że wydał polecenie Szlachetce, by ten aresztował Kuliga, twierdził, że zarządził obławę i nakazał schwytać Kuliga nawet z użyciem broni. Jednak Szlachetka wyjaśniał, że konkretnego zadania nie otrzymał, ponadto bronił się takimi argumentami, np. tym, iż Kulig był oficerem, a on nie .
Dawny posterunek celny Wygoda
Trzeba przyznać, że niedopatrzenie było duże i zaufanie do Odyńca zostało nadszarpnięte, a jego znajomość z Kuligiem poddano wnikliwej analizie. Na szczęście wszystkie podejrzenia i pomówienia wobec niego oddalono. Wyjaśniono nawet sprawę aparatu fotograficznego, który Odyniec pożyczył od Kuliga i w połowie listopada miał go jeszcze przy sobie. Otóż Kulig 15.11.1928 spotkał się w Kętrzynie z przod. Wł. Patkiem ( posterunek Kętrzyno ), któremu był winny 200 zł. Patek zażądał zwrotu pieniędzy, wówczas Kulig zaproponował mu swój aparat fotograficzny o wartości ok. 80 zł, resztę pieniędzy miała dostarczyć jego matka. Po aparat pojechał do Lipusza z wystawionym upoważnieniem Jan Jackowski, tam odebrał go, po czym aparat został sprzedany. Faktem jest, że pistoletu nie odzyskano, ok.14.12.1928 strażnik Bińczyk z Posterunku Skwierawy w rozmowie z Ladsjägerem Straussem z Somin ( niem. Sonnenwalde) usłyszał, że nim Kulig przeszedł na stronę niemiecką, pistolet zakopał w lesie pod Lipuszem. Przejście nastąpiło przy kamieniu 307. Kulig posiadał przy sobie jedynie dokument zwolnienia ze służby, cywilny dokument tożsamości i legitymację urzędową. Strauss poinformował Bińczyka, że były komisarz miał dostać 3 tygodnie aresztu, po czym zamierzano przekazać go władzom polskim na innym odcinku.
Kulig w Bytowie
Jednak tego nie zrobiono, a i areszt Kuliga był wątpliwy, gdyż już 12.12.1928 policja państwowa doniosła do Inspektoratu Okręgowego w Czersku, że Kulig widziany był na granicy z komisarzem policji politycznej Kirschnerem z Bytowa. Dnia 13.12.1928 komisarz Figler meldował swoim przełożonym, że według uzyskanych od konfidenta informacji Kulig mieszka w Bytowie, stołuje się u pewnego urzędnika policji kryminalnej i prowadzi dość dostatnie życie, usiłuje on występować jako działacz polski chcący nawiązać bliższe kontakty z organizacjami polskimi oraz z konsulatami w Berlinie i Szczecinie. Po uzyskaniu takiej informacji wysłano ostrzeżenie do obu konsulatów. Kolejny meldunek, tym razem strażnika Andrzeja Czysza z Posterunku Skwierawy nadany 18.12.1928 sugerował, że Kulig po czterech dniach pobytu w Bytowie wyjechał do Hamburga. Wiadomość tę strażnik miał uzyskać od nadleśniczego Schülera z Somin. Od tej chwili zaczęły pojawiać się różne relacje często wzajemnie się wykluczające. Z uzyskanego obrazu wyłania się:
Kulig – niemiecki agent.
Z informacji uzyskanych przez Straż Graniczną od znajomego Landjägera z Półczna wynika, Kulig miał zadeklarować, iż dostarczy wszelkich informacji dotyczących Straży Granicznej i Wojska Polskiego w rejonie pomorskim. 25.02.1929 do Inspektoratu Okręgowego Straży Granicznej w Czersku wpłynął meldunek, w którym stwierdzono, że według informacji uzyskanych przez oficera wywiadu Inspektoratu Straży Granicznej nr 6 Kulig wstąpił do wywiadu niemieckiego. Otrzymał nawet zadanie nawiązania kontaktu z funkcjonariuszami SG, a do działań wywiadowczych używał młodych kobiet. Inspektor Dunin-Wąsowicz w piśmie z 13.04.1929 do kom. Figlera potwierdził informacje oficera wywiadu, zaznaczając, że w kontakt z wywiadem niemieckim Kulig nawiązał w pierwszych dniach grudnia 1928, i że widziano go z Kirchnerem. Mając pewnie na uwadze to, że były komisarz dostał od Niemców zadanie nawiązywania kontaktów z strażnikami SG, nakazał Figlerowi wydać polecenie, by w celu aresztowania i unieszkodliwienia ściągnąć Kuliga na polską stronę. W dniu 10.04.1930 insp. Dunin Wąsowicz wysłał z Czerska informację jakoby Kulig mieszkał w Jutrzence, a pomaga mu były strażnik SC Dąbrowski Zygmunt ( mieszkał w Lęborku) i obaj starają się zdobyć informacje o sieci polskich konfidentów na przedpolach. Ponieważ pośród działających w Niemczech współpracowników polskiego wywiadu nie odnotowano w tym czasie masowych aresztowań, pojawia się wątpliwość, czy aby informacje docierające do Straży Granicznej były prawdziwe.
W czerwcu 1930 pracujący w bytowskiej policji kryminalnej konfident posterunku oficerskiego Oddz. II Sztabu Generalnego w Kościerzynie pokazał służbom polskim materiał przekazany przez Kuliga stronie niemieckiej, były to wiadomości już znane Niemcom, dotyczyły rozmieszczenia posterunków, komisariatów, liczbowych stanów osobowych i niektórych jednostek wojskowych. Materiał ten nie ujawniał nic nowego, czyli wartość Kuliga jako świeżo pozyskanego agenta wywiadu niemieckiego była niemal żadna.
Kulig jako sabotażysta…
…miał być bardzo obrotny, z dochodzących o nim informacji wynikało, że był w Lęborku i przechodził przez granicę do Polski. W Strzebielewie k. Wejherowa miał być w lutym 1929 u pewnego budkarza kolejowego. Ponoć przedstawił się jako wysoki urzędnik i kazał sobie objaśnić zasady sygnalizacji, po czym przeszedł do Niemiec. Jak meldowano, był tam, by opóźnić wyjazd pociągu z Polski. W tej sprawie wszczęto śledztwo, owym „budkarzem” był Fr. Lewnau z Luzina (rocznik 1899 ) – zeznał on, że 21.02.1929, gdy wracał na stawidło, spotkał dwóch osobników, którzy weszli z nim na stawidło, by się zagrzać. Gdy wyszli, poszedł na stację powiadomić urzędnika ruchu o tym, że były u niego dwie nieznane mu osoby. Następnie, gdy udał się ułożyć drogę dla pociągu Nr 171, stwierdził brak klucza, który jednak znalazł się w latarce w stawidle. Relacje te potwierdził 03.04.1929 Fr. Prączka (Prauszka) tylko, że wspomniał o trzech osobach, które zniknęły, gdy pojawił się posterunkowy Policji Państwowej Piotrowski. Obu relacjom w dniu 04.04.1929 nie dano wiary, uznając, że klucz był położony przez kolejarza do latarki i o nim zapomniał. Prączka nie cieszył się dobrą opinią, miał duże znajomości w Niemczech także wśród kolejarzy i jego lojalność stała pod znakiem zapytania, dlatego jeśli w ogóle ktoś obcy był na stacji, to przyjść mógł tylko do niego. W meldunku Policji Państwowej z dnia 04.04.1929 informowano, że Kulig mieszka w Lęborku, gdzie rozwija swoje działanie i organizuje grupę dywersyjną z zamiarem wykolejenia pociągu po polskiej stronie. Rewelacje te zostały ostatecznie zdementowane 15.04.1929. Reasumując: Kulig nie zabrał klucza, nie nastawił zwrotnicy na ślepy tor i jest raczej wątpliwe, by był wtedy na stacji, gdyż tym czasie przebywał w Bytowie i z tego rejonu wyszła zasłyszana sugestia, że ma zostać dowódcą 50-cioosobowej grupy dywersyjnej. Ale ponieważ obok tej rewelacji mówiono o możliwości wydania go Polsce, to i grupa dywersyjna Kuliga najprawdopodobniej była fikcją.
Kulig konfident
Z meldunków uzyskanych z obserwacji Kuliga w Bytowie wynika, że występował tu jako kupiec, nauczyciel, pracownik służby hotelowej i nawiązywał kontakty z Polakami by badać wśród nich nastroje. W Bytowie mieszkał jeszcze w połowie 1929, pracował jako portier w Hotelu Szwajcarskim, który był hotelem kolejowym (stacyjnym). Jeśli rzeczywiście występował jako przedstawiciel różnych profesji, to było to działanie krótkotrwałe, gdyż byłby szybko rozpoznany przez miejscowych Polaków, których było mało i wszyscy się znali. Potem w pierwszej połowie 1930 Kulig zarządzał majątkiem w Jutrzence (d. niem. nazwa Morgenstern), gdzie jakoby rozpracowywał konfidentów polskich. Jesienią 1930 mieszkał w Kłącznie u niejakiego Temskiego; wg meldunków wywiadowczych miał u niego oddzielny pokój, jako były oficer polski brał udział w zebraniach, z czego sporządzać miał notatki, by wysyłać je do bytowskiej policji. W listopadzie 1930 zamieszkał u Dąbrowskiego k. Somin Przechodził ponoć do Polski w okolicach Przymuszewo – Dywan. Meldunki te jednak sprawdzono i stwierdzono, że Kulig nie był w tamtym rejonie znany. Zdementowano też wiadomości odnośnie jego pobytu w rejonie Kłączno – Sominy. Organizowano na niego obławy. Pewnego dnia wywiadowca nr 226 spotkał w Dziemianach strażnika Brudniwicza i od niego dowiedział się o mającej się odbyć obławie. W Skoszewie wywiadowca był o 11.00, potem od 20.00 do 5.00 stał na czatach. Z Somin było słychać gwar jakiejś zabawy. Potem od miejscowości Przywóz rozległo się szczekanie psów. Około godziny 4.00 zatrzymał dwóch osobników idących z Skoszewa do Prądzonki. Byli rolnikami łowiącymi ryby. Wiadomo było, że obława nie powiodła się.
Potem przebywał w Niezabyszewie, gdzie w lipcu 1931 pracował jako woźnica. Kulig na pewno podjął współpracę z policją w Bytowie i na pewno otrzymał zadanie inwigilowania środowiska polskiego w powiecie. Jednak wydaje się, że z tego nie wywiązał się należycie. Zawiódł pewnie na samym początku swego pobytu w Bytowie, wtedy gdy zatrzymano strażnika Lewandowskiego. Zachowała się relacja strażnika Antoniego Rapiora z Brzeźna, który meldował, że Kulig stracił zaufanie Niemców po tym, jak zatrzymanym z Lewandowskim działaczom nie udowodniono zarzutów szpiegostwa i działania na niekorzyść państwa niemieckiego. Te dowody miał pewnie w stosunku do zatrzymanych zdobyć Kulig i z tego zadania prawdopodobnie się nie wywiązał. Afera z zatrzymaniem Lewandowskiego i pojawienie się w związku z nią nazwiska byłego komisarza spowodowała, że był on znany i pozbawiony atutu zaufania, by móc inwigilować środowisko polskie w rejonie bytowskim.
Kulig, między wyrzutami sumienia a zdradą
Mimo swego czynu Kulig w bliżej nieokreślonym celu szukał kontaktu z funkcjonariuszami Straży Granicznej na podległym mu dawniej terenie. Możliwe, że dręczyły go wyrzuty sumienia, czy też chciał Niemcom udowodnić swoją przydatność, 15.06.1929 zjawił się przy kamieniu granicznym 252, tam spotkał 16-latka Juliusza Wagnera i spytał, kto jest kierownikiem miejscowej placówki Tępcz Komisariatu Linia. Po czym przekazał do niego list, w którym zaproponował spotkanie na godz. 14.00 w dn16.06.1929, gdyż jak napisał, chciałby zamienić kilka słów. Do spotkania jednak nie doszło, list dotarł do adresata st. str. Okupniaka o godz. 17.00.
Szef ekspozytury Nr III Oddziału II Sztabu Generalnego, kpt. Żychoń, stwierdził 09.12.30, że za sprawą Kuliga zatrzymany został i osądzony w Niemczech za szpiegostwo Liesch Otto. Skazano go na 6 miesięcy więzienia. Swoją opinię kpt. Żychoń oparł na listownej relacji żony Liescha. W sprawie tej pojawiały się wersje, że Kulig Liescha aresztował osobiście, co raczej jest wątpliwe, gdyż nie był on funkcjonariuszem niemieckim. Sprawa ta jest niejasna, początkowo w pismach dotyczących Liescha podano, że posiadał on blisko granicy (ok. 500 m) gospodarstwo, które sprzedał niejakiemu Szymikowskiemu, po czym przeszedł granicę po pieniądze, gdy wracał, miał go zatrzymać Kulig i pod zarzutem współpracy z Polską zatrzymać i przekazać policji. Wiadomość tę jednak zweryfikowano, okazało się, że Liesch był zięciem Szymikowskiego i nie współpracował ze Strażą Graniczną i w Polsce nie był od 1926. Szymikowski mieszkał w Niepoczołowicach (mieściła się tu placówka Komisariatu Linia) pow. Kartuzy i gospodarzył na gruntach Hermanna Liescha, kuzyna Ottona, a ten mieszkał po niemieckiej stronie (Potęgowo?). Czyżby słynny rezydent polskiego wywiadu pomylił się? Choć na to dowodów nie ma, to możliwe jest, że w swoich zeznaniach (pomówieniach) Kulig wskazał Niemcom Liescha jako na polskiego agenta.
Kulig przestępca
Sąd Grodzki w Kościerzynie 02.04.1929 wydał nakaz aresztowania, w którym stwierdził, że Kuliga należy „dostarczyć do aresztu śledczego do tutejszego więzienia sądowego, ponieważ istnieje podejrzenie, że zabrał broń z nabojami z zamiarem ich przywłaszczenia. Wyrządził strażnikowi Mytka szkodę majątkową 45 zł przyznanej jako zapomogę, której nie zapłacił. Przywłaszczył sobie 175,43 zł z pieniędzy Skarbu Państwa. Popełnił zbrodnię dezercji”. Nakaz podpisał Manikowski. Ponadto były komisarz nie zapłacił kasie chorych 17,34 zł za pielęgnację koni, nie uregulował długów zaciągniętych od szeregowych Straży Granicznej w wysokości 1265,30 zł , dłużony był 200 zł dla Ottona Milarczyka z m. Linia.
Gdy już temat Kuliga zdominowały inne problemy, okazało się, że tak faktycznie nie był on ścigany. Otóż niespodzianie 21.06. 1932 do Inspektoratu Straży Granicznej w Kościerzynie wpłynęło pismo od Prokuratura Okręgowego w Chojnicach z zaskakującym pytaniem „czy postawiono wniosek o ściganie Kuliga ?” W piśmie tym ujawniono, że akta jego sprawy zaginęły i proszono o pomoc w ich skompletowaniu
Kulig w Lęborku
W kolejnych latach dochodziły różne wiadomości odnośnie Kuliga, miał był szkolony w ośrodkach wywiadu i służb specjalnych w Królewcu i Koszalinie. Jedni twierdzili, że trafił jako agent na Górny Śląsk, inni, że jest w niemieckich służbach na Dolnym Śląsku. Dość często widziany był w Lęborku i chyba jedyną sprawdzoną wiadomością jest to, że w 1932 przeniesiony został do Oldenburga, miasta znajdującego się w północno-zachodniej części Niemiec, którego nie mógł samowolnie opuszczać. Stało się inaczej, dnia 21.07.1933 w Lauenburger Zeitung nr 168 ukazała się notatka, iż obywatel polski Kulig został zatrzymany przez policję kryminalną i przerzucono go do Polski. Gdy wiadomość ta dotarła do Pomorskiego Inspektoratu Okręgowego Straży Granicznej, natychmiast (01.08.1933 ) do podległych jednostek wysłano rozkaz nakazujący, by w przypadku pojawienia się Kuliga na terenie Inspektoratu, przetrzymać go i odstawić do dyspozycji prokuratora przy Sądzie Okręgowym w Chojnicach. Jest to w Centralnym Archiwum Straży Granicznej ostatni ślad po byłym komisarzu Straży Celnej Franciszku Kuligu.
Opracował: Andrzej Szutowicz
Źródło:
Archiwum Straży Granicznej Szczecin. Informacje Pomorskiego Inspektoratu Okręgowego Straży Granicznej z inwigilacji byłego komisarza Straży Celnej.Nr.ew.189/91.